Rozdział 30 "Gdyby nie ona musielibyśmy się tłumaczyć.."

To już 30 rozdział.
To było 30 rozdziałów
emocji, 
nieporozumień,
zwrotów akcji itp.
Bardzo się z tego cieszę,
że parę osób komentuje rozdziały.
Mam nadzieję, że będziemy
razem jeszcze przez 
wiele rozdziałów. 
Buziak! :*

Aha, i ten rozdział jest,
dla Was wszystkich!! :*

Francesca
Zobaczyłam po drodze taką szczęśliwą parę. Śmiali się, uśmiechali... Ja nigdy się szczęśliwie nie zakocham... 
Violetta
-Tomas, jesteś na mnie obrażony?-spytałam, ale on milczał.-Czyli jesteś. Nie rozumiesz, że nie powiedziałam tego.. Znaczy tak, ale Ty nie dałeś mi dokończyć... 
-Wszystko zwal na mnie, co? 
-Ale to była Twoja wina..-skłamałam.
-Jasne.-zostawił mnie samą.
Tomas się obraził, Marco i Francesca gdzieś zniknęli.. Wygląda na to, że idę sama o tego szpitala.. Może to nawet lepiej? No nie wiem.. 
Po kilku minutach byłam już pod szpitalem. Weszłam do środka i podeszłam do lekarza.
-Przepraszam, wie pan, gdzie znajdę Leona Verdasa?
-Tak, na 4 piętrze, sala numer 5.-uśmiechnął się.
-Dziękuję,-podeszłam do windy i nacisnęłam numerek 4.
Już myślałam, że będę musiała wysiąść na 2 piętrze i resztę iść schodami, ale na szczęście chwilowe stanięcie windy, to był tylko fałszywy alarm. Dojechałam na 4 piętro i skierowałam się do sali numer 5. Przez szybkę zobaczyłam Leona. Czytał jakąś książkę. Weszłam do sali lekko otwierając drzwi.
-Violetta?-podniósł oczy zza książki i uśmiechnął się.
-Cześć.-weszłam i zamknęłam drzwi. 
-Co tu robisz?
-Pablo chciał, żebyśmy ja..-westchnęłam.-Tomas.. Francesca i Marco... przyszli tu do Ciebie.
-A gdzie oni są?-zaśmiał się.
-Zgubili się po drodze...
-Violetta..
-Nie, to ja coś powiem.-przysiadłam na jego łóżku.
-Dobrze. Słucham.
-Leon, ostatnio myślałam o Tobie... i...
-Violetta..
-Daj mi skończyć.-niemal krzyknęłam.
-Dobrze, dobrze..
-No, bo... Mi się wydaje, że zaczęłam o Tobie tak... Myśleć, myśleć..-nie patrzyłam mu w oczy.
-Ja.. cieszę się.. bo..-w tym momencie weszli do sali Fran i Tomas.
-Czeeść.-radosnym krokiem podeszła do łóżka Leona.
-Siema.-odpowiedział Leon półuśmiechem.
-Przeszkadzam?-zapytała.
-Tak trochę.
-A w czym?-odezwał się Tomas.
-Nie, to był  żart...
-Jasne.
-No tak.-tłumaczyłam się dalej,
-Chodź. Muszę Ci coś powiedzieć.-kochana Francesca chciała go zabrać z tego szpitala.
-Ale, Fran.
-Chodź.-wzięła go za rękę.
-Yh...-wyszli z sali.
-Gdyby nie ona, musielibyśmy się tłumaczyć...
-Tak, Francesca jest super..
Wtedy Leon mnie pocałował...
________________________________________
BIM BAM X D
Jest rozdział..
Komentujcie♥
`~Mia♥ 

Rozdział 29 "To wszystko nie ma sensu"

Ten rozdział dedukuję...
Nikusi♥

Leon
Wtedy do mojej sali weszła Lara. Nie bardzo chciałem ją wtedy widzieć, wolałbym Violettę.
-Hej, Leon.-usiadła.
-Y.. cześć. Czemu przyszłaś?
-Nie pamiętasz, że jesteśmy razem?-jej ton trochę się zmienił.
-No, tak, ale, ale..
-Nic nie mów.-wyszła.
To wszystko nie ma sensu.. Powinienem skorzystać z okazji i jej powiedzieć, że w tej chwili tylko Violetta mogłaby mnie pocieszyć..
Violetta (Następny Dzień)
"Drogi Pamiętniku, zadzwoniła wczoraj do mnie Francesca, to było tak około 23:30.. Zapytała, czy wiem, co się stało, a ja na to, że nie.. Później mi oznajmiła, że Leon leży w szpitalu.. To wbrew pozorom bardzo mnie zmartwiło.. Powiedziała też, że Pablo zaproponował, żeby grypa, którą wybierzemy na pierwszej lekcji poszła do Leona.. Chciałabym się znaleźć w tej grupie.. Powiedzieć mu kilka miłych słów, na pewno potrzebuje pocieszenia, ale.. Czy akurat mojego? Może on wcale nie chce mnie widzieć? W końcu jest z Larą, a ja.. ja z Tomasem..."
Marco
Nie rozumiem, czemu Francesca nie odbiera ode mnie telefonu.. Może faktycznie myśli, że ja.. i Camila.. ale to nie prawda.. Idę do Studia, może spotkam Francescę. 
Violetta
Przyszłam w końcu do Studia, Angie mogła mnie uprzedzić, że to niezły kawałek z jej domu, ehh.. Zdążyłam na pierwszą lekcję i.. zostałam wybrana! Idę do szpitala, do Leona. Oprócz mnie Pablo wyznaczył jeszcze.. Tomasa, Francescę i Marco, ta dwójka.. między nimi chyba coś nie tak, nie gadają ze sobą, znaczy to bardziej ona, ona go ignoruje.. A czy to moja sprawa? Nie.. 
-Hej, Violetta.-przywitał się Tomas, kiedy było już po spotkaniu..
-Cześć.-nie potrafiłam z nim normalnie rozmawiać, bo w moich myślach był Leon..
-Coś nie tak?-zapytał swoim opiekuńczym tonem.
-Nie, Tomas.. Daj spokój..-poszłam otworzyć szafkę.
-Na pewno? Jesteś jakaś dziwna..-nagle w mojej głowie uroiło się, że rozmawiam z Leonem, niestety źle to się skończyło..
-Wszystko gra, cieszę się, że mogę być z Tobą, tutaj.. Zawsze jesteś taki opiekuńczy.. Leon..
-Czekaj, Leon?
-Co?-wyrwałam się z myśli.-Powiedziałam Leon? Nie, wcale nie.. 
-Jestem pewien, że słyszałem, Leon..
-Nie.. nie.. Tomas, jesteś Tomas, jaki Leon?
-Tak, powiedziałaś Leon.. O co chodzi?
-No dobra.. Chciałam powiedzieć, zanim mi przerwałeś, że Leon, on jest taki biedny.. Szkoda mi go.. To jak idziemy do tego szpitala?-wyjęłam pamiętnik z szafki.-Ruszajmy!-zatrzasnęłam szafkę i wyszłam z pomieszczenia.
Francesca
-Marco! Nie rozumiesz, że nie chcę z tobą gadać?-powiedziałam znudzona już tą sytuacją..
-Nie rozumiesz, że ja z Camilą nie jestem?
-Nie, nie rozumiem i nie chcę rozumieć. Na pewno, gdybym zrozumiała, czułabym się jeszcze gorzej!-odeszłam zostawiając go samego. 
Trochę mi było smutno z tego powodu, że zostawiłam go tam, ale w końcu musieliśmy już iść do szpitala. Szłam i szłam, szukając naszej kochanej Tomasetty, która poszła szybciej, a to dlatego, że.. Marco... musiał zawracać mi głowę tymi "tłumaczeniami" od 28 boleści.. Zauważyłam..
____________________________
Bam, bam, bam.. 
Krótkie osoby itp., ale chciałam coś napisać : DD 
Komentujcie, proszę♥ 
Pozdrawiam Was i do następnego rozdziałku!♥ 
`~ Mia♥ 

Rozdział 28 ,, O czym rozmawiacie? "

Francesca
Wtedy przyszedł Alex.
-Czego tu chcesz?-spytał Marco.
-Może trochę grzeczniej, co?-odszczeknął mu.
-Będę mówił, jak chcę.
-Szukasz guza..
-Jesteś tego pewien?-Marco wstał.
-Marco...-szepnęłam i załapałam go za rękę.
-Nie, on nie będzie tak do mnie mówił.
-Jeśli ktoś nie będzie tak mówił, to Ty, do Fran. Śmiesz mówić, że ją kochasz?
-Co Cię to obchodzi?-wtedy rzucili się na siebie z pięściami, próbowałam im wytłumaczyć, że lepiej porozmawiać, ale mnie nie słuchali. Wyszłam z parku.
Violetta
Esmeraldę znalazłam w kuchni. 
-Możesz mi to wszystko wytłumaczyć?
-.. Violetta.. córeczko, o co chodzi?-trochę się zdziwiła moim tonem.
-Nie mów tak do mnie..
-Nie rozumiem...
-Nie jesteś moją mamą, w takim razie.. po co tu przychodziłaś?
-Angie..-szepnęła ze złością.
-Co ona Ci zrobiła? Tak samo jak ja i tata? 
-Nie spodoba Ci się to, ale on myśli, że wróciłam.. Zaproponował mi mieszkanie tutaj, w końcu to dom Marii..
-Nie jesteś nią! Nigdy nią nie będziesz!-wybiegłam z kuchni, głównie z bezsilności. Bałam się, co jeszcze zrobi.. Poszłam do gabinetu mojego taty.. ona tam była.
-Tato, mogę z Tobą porozmawiać?-powiedziałam nieśmiało.
-Jasne.-uśmiechnął się.-Maria, zostawisz mnie z Violettą.-powiedział do niej.
-Przecież nie mamy przed sobą tajemnic.-spojrzała na mnie swoim złowieszczym wzrokiem.
-Tato, chciałam porozmawiać.. o szkole!-wymyśliłam.-Tak, o Studio..
-Dobrze, będę w kuchni.-wychodząc szepnęła mi do ucha.-Zniszczę Ci życie..-wyszła.
-Słucham. O czym chciałaś pomówić?
-Chodzi o nią...-spuściłam głowę, bo kolejny raz okłamałam tatę..
-Violetta, to Twoja matka..-zaczął z gniewem w głosie..
-Właśnie, że nie! Angie mi powiedziała, że ma na imię Esmeralda, ale nawet ona nie wie, kim jest..
-Więc myślisz, że to zwykły podstęp?
-Tak, tato, Angie by mnie nie okłamała...
-Violetto.. jesteś moją córką, kocham Cię i powiedzmy, że wierzę.. zapytajmy, tak jak twierdzisz, Esmeraldę o..-nie dokończył, bo do gabinetu wpadła Olga i zaczęła lamentować.
-Pali się, pali się!!!
W ostatniej chwili ja, tata i Olga wyszliśmy z domu. Przyjechała straż pożarna. Po skończonej akcji pożarowej jeden ze strażaków przyniósł mi mój pamiętnik, a raczej jego resztki..
-Bardzo dziękuję..-spojrzałam na jego spalone kartki.
-To jedna z nielicznych rzeczy, które udało się ocalić..-uśmiechnął się, oddał mi go i poszedł.
Mój tata rozmawiał ze strażakami, co mogło wywołać pożar, zadzwoniłam już po Angie..
-Myślę, że teraz weźmiesz sobie na poważnie to, co mówiłam..
-Ty to zrobiłaś?!-nie wiedziałam, co jej zrobię..
-Ostrzegałam Cię...-odeszła i już nigdy później jej nie widziałam..
Angie
Nie mogę uwierzyć, był pożar w domu Violetty.. jestem pewna, że to sprawka Esmeraldy.. 
-Cześć, Violu. Przyjechałam najszybciej jak to możliwe o 11 w nocy..-przytuliłam ją.
-Przepraszam Angie..
-Za co mnie przepraszasz?-uśmiechnęłam się do niej.
-Bo, za to, że dzisiaj tak sobie poszłam.. i za to, że dzwonię do Ciebie w środku nocy.
-Na prawdę, nie masz za co przepraszać.. Gdzie Twój tata?
-Tam.-pokazała na Germana stojącego przy drzewku.
-Cześć, German. Wszystko w porządku?
-Nie..
-... Wszystko się ułoży. Możecie z Violettą zamieszkać u mnie.. Jeśli chcecie.
-Bardzo Ci dziękuję, za wszystko. Ale nie możemy..
-Dlaczego?-nie chciałam, żeby wylądowali w jakimś hotelu..
-Nie chcemy być dla Ciebie kłopotem..
-German, nie..-w tym momencie przyszła Viola.
-O czym rozmawiacie?-zapytała.
-Że Ty i Twój tata zamieszkacie u mnie trochę..-powiedziałam szybko, żeby German mi nie przewał.
-Tak bardzo się cieszę.-siostrzenica rzuciła mi się na szyję, a ja spojrzałam na mimo tego łagodny wzrok Germana.
Leon
Obudziłem się w łóżku szpitalnym podczepiony do różnych dziwnych maszyn, nim jeszcze otworzyłem oczy jakaś nadgorliwa pielęgniarka zaczęła krzyczeć: "Obudził się, obudził się!!" .
-Przepraszam, co się stało?-zapytałem, kiedy się uciszyła.
-Miał pan wypadek, panie Verdasie.-uśmiechnęła się, jakby nic się nie stało.
-Yy.. Do czego służą te maszyny?-zapytałem z ciekawości.
-A bo ja wiem?-zaśmiała się. "To jakim cudem ona tu pracuje"-pomyślałem. 
-Fajnie.-powiedziałem, a ona wyszła. 
Wtedy... 
_____________________________________
Bamm.. Długoo goo pisaałamm. X DD
Ale wyszedł krótki ; DD
Komentujcie♥ 
`~ Mia ♥ 

Obserwatorzy